Eunhae na pierwszy ogień ;)
TYTUŁ: Czary - moje życie
GATUNEK: AU, Supernatural
BOHATEROWIE: Eunhyuk & Donghae
OSTRZEŻENIA: Radzę osobom, które nie lubią zjawisk nie z tego świata, aby wgl się za tego ff nie zabierały.. gdyż wszystko tutaj to tylko moja wybujała fantazja i gdyby tak było.. gejom żyło by się łatwiej. Nie wiem co mnie natchnęło..
1 773 słów ^_^
Jeśli pojawią się jakieś błędy, to przepraszam i proszę o upomnienie, a natychmiast je poprawię.
Życzę miłego czytania.
~ ~ ~
Nie jesteś świadomy, że wyrządziłem ci krzywdę. Nie masz bladego pojęcia kim ja jestem, niby się znamy, ale tak naprawdę każde z nas jest zupełnie inne. Pewnie myślisz, że jestem normalnym nastolatkiem, ponieważ jestem twoim przyjacielem... Jednak oba te fakty bardzo odbiegają od prawdy. Jestem kimś zupełnie innym, nie jestem osobą za którą mnie bierzesz... Myślisz, że jestem dobry, ale ja jestem zły... To nie cecha charakteru, ani nastawienie do życia.
Taki się urodziłem - zły.
Duszę się tym okropnym, gorącym powietrzem, a światło razi moja oczy. Nienawidzę słońca, nienawidzę, gdy jest tak gorąco jak dziś, wtedy wszystko doprowadza mnie do szaleństwa. W dodatku nawet twoje myśli dzisiaj są przeciwko mnie... Zdarzenie z wczoraj bardzo na nie wpływa. Cały czas próbujesz wyjaśnić sobie moje dziwny zachowanie, ale kochanie... to dopiero początek twoich problemów ze mną. Tak za kilka tygodni się zacznie.. Może źle zrobiłem, będziesz cierpiał przeze mnie.
Wróćmy do teraźniejszości...
Spoglądasz na mnie, a ja nie mogę trafić w twoje oczy, bo cały czas uciekają. Wstydzisz się. Uwierz mi, że niedługo będziesz miał lepszy powód by to robić. Nie chciałbym, żeby nasze relacje uległy pogorszeniu, ale musimy porozmawiać, muszę cię ostrzec…
Jestem zły, a chcę dobrze.. coś się ze mną dzieje…
Dzwonek, to oznacza przerwę. Zarzucasz plecak na ramię i wychodzisz z klasy lekceważąc mnie, nigdy tak nie robiłeś… Idę w twoje ślady i szybkim tempem podążam za tobą. Zauważyłeś to i chcesz mi uciec, ale dogoniłem cię. Pociągnąłem twoją rękę, jesteś przerażony. Myślisz, że nie widzę tego jak chcesz się wyrwać z uścisku. Robisz to tak delikatnie, lecz ja i tak o tym wiem.
- Musimy porozmawiać…- bez zbędnego oporu dajesz się zaciągnąć do szkolnej toalety. W środku jest pusto, najwyraźniej nikt nie odczuwa potrzeby fizjologicznej.
- Czego chcesz ?! – rzuciłeś udając twardziela.
- Spokojnie to może wam zaszkodzić
- Hy ?!
- Tobie i naszemu dziecku
- Jakiemu dziecku? Ty się dobrze czujesz?!
- Tak, akurat dzisiaj mam świetny humor. Kochanie nie wiesz co to jest dziecko? Wstyd. – przewracam oczami i czuję jak stajesz się nerwowy – Więc ja ci wytłumaczę. Dziecko to taka mała istota, która rozwija się w łonie swojej matki, czy jak kto woli, aby potem wyjść na świat i truć życie swoim rodzicom. No
- A co to ma wspólnego ze mną? – marszczysz czoło, a to dodaje ci uroku. Myślisz, że zwariowałem, ale ja zawsze byłem wariatem. Złapałem twoje biodra i przytknąłem cię delikatnie do ściany. Zacząłem głaskać twoje podbrzusze, po czym upadłem przed tobą na kolana i podniosłem nieco twoją bluzkę. Przejechałem palcem po twojej skórze, złożyłem kilka pocałunków na podbrzuszu i w tym samym miejscu musnąłem językiem, przyprawiając cię o dreszcze. Myślisz, że totalnie zwariowałem, bo to prawda, zwariowałem – na twoim punkcie.
- Idź dzisiaj do lekarza – uznałem, że lepiej będzie jak on ci to wytłumaczy. Podniosłem się z ziemi, a ty uderzyłeś mnie dłonią w policzek. – Za co ?! – oburzyłem się, ponieważ mnie zaskoczyłeś. Staram się jak mogę, żeby być miłym, a ty od tak psujesz mi nastrój. Chociaż ledwo co poczułem twoje uderzenie, to trochę musiałem poudawać.
- Jak za co ?! Jeszcze się pytasz? Kazałeś mi iść do lekarza, a sam się powinieneś leczyć. To ty jesteś nienormalny. Grasz w jakąś przeklętą grę, a ja jestem ofiarą twojej chorej wyobraźni! Mam dość ciebie i tego wszystkiego! Nakazuję ci, żebyś skończył! Zachowuj się tak jak byś mnie nie znał!
Twoje słowa mnie zabolały.
Opuściłeś łazienkę, a ja wiedziałem, ze nie żartowałeś. Byłeś naprawdę wściekły. Jednak w tym momencie interesowało mnie coś innego, mianowicie przestałem słyszeć twoje myśli i nie miałem pojęcia dlaczego.
Miesiąc minął w spokoju, Nadal nie mogłem usłyszeć twoich myśli, ale uważnie cię obserwowałem. Twoje zachowanie nie różniło się od tego wcześniej. Pomijając fakt, iż nie traktowałeś mnie już jak swojego przyjaciela wszystko było na swoim miejscu . Napawałem się szczęściem widząc jakie postępy robi dzidziuś w twoim brzuchu. Jestem z siebie dumny. Szkoda, że ty jeszcze nie masz o niczym pojęcia, ale to kwestia czasu.
Powoli minęły kolejne dwa miesiące. Teraz dopiero dowiedziałem się co to znaczy jak człowiek na coś czeka. Czas się wtedy strasznie dłuży Wyczekiwałem na moment kiedy rozzłoszczony naskoczysz na mnie i zaczniesz na mnie krzyczeć, bo przecież to moja wina. Pojawiłem się w twoim życiu, aby ci je uprzykrzyć i jest mi z tym dobrze, wręcz znakomicie. Oczywiście wszystko idzie w dobrym kierunku.
Zapowiada się kolejny nudny dzień. Ciebie znów nie będzie , bo nie ma cię już od tygodnia. Zaczynam się martwic. Zająłem miejsce koło okna, aby urozmaicić swój czas. Jednak spadające z nieba krople deszczu nie spełniły moich oczekiwań. Przy wejściu na teren szkoły zatrzymał się samochód, a ku mojemu zdziwieniu wysiadłeś z niego ty. Wyglądałeś na bardzo wkurzonego i czułem jak twoja złość się zbliża. Po chwili wkroczyłeś chamsko do klasy lekceważąc oburzoną twoim zachowaniem nauczycielkę. Idziesz w moim kierunku, zaczynam podejrzewać, że masz w stosunku do mnie jakieś plany. Po chwili już wiem, że się nie myliłem. Mianowicie czuję na swoim prawym policzku nieprzyjemne szczypanie, już moment i to samo się dzieje z lewym policzkiem. Bijesz mnie, a to takie miłe. Niestety ta pieprzona nauczycielka powstrzymała cię, ale to błąd. Ja zasługuję na karę. Heh..
- Co ty mi zrobiłeś ?! – Wykrzykujesz mi prosto w twarz – Ja byłem normalny, dlaczego mi to zrobiłeś?! Nie chcę być taki! Zrób tak, żeby było tak jak kiedyś. – Z twoich szklanych oczu wnioskuję, że jesteś bardzo na mnie wściekły, bardzo ci przykro z powodu, że spodziewasz, a raczej spodziewamy się dziecka. Nie powiem, że nie ale trochę mi ciebie żal.
Stoisz przede mną, krzyczysz i prawie płaczesz… Wiem, że muszę to powstrzymać, ale jak połączyć te wszystkie czynności, które wykonujesz i zwalczyć jednym gestem. Mija chwila i już wiem. Szybko i energicznie zrywam się z miejsca. Staję przed tobą, dzieli nas krótki odcinek, a ja doprowadzam do zetknięcia się naszych ust. Myśli skupiam na dziecku i już za moment razem z tobą czuję jego ruchy. Cała reszta staje się wirem, a w samym jego środku my. Dwa ciała pocałunkiem złączone w jedność.
Już po upływie kilku minut w Sali rozbrzmiewa dźwięk dzwonka, sygnalizującego koniec lekcji. Niechętnie odrywam się od ciebie kończąc nasz pocałunek. Nie wiesz co się dzieje, jesteś zdezorientowany moim zachowaniem.
- Porozmawiajmy – w końcu z twoich ust wydobywa się spokojny głos, a nie krzyk. – Znajdźmy jakieś ciche miejsce i zróbmy to. Proszę.
- Kiedyś jak byliśmy jeszcze przyjaciółmi przychodziłeś zawsze do mnie.
- To i teraz tak zróbmy.
Deszcz coraz mocniej padał, ale my wybraliśmy inną opcję niż spacer do mojego domu. Taksówka zawiozła nas na miejsce w kilka minut. Weszliśmy do środka i zasiedliśmy na kanapie w salonie.
- Wytłumacz mi wszystko, bo nic już z tego nie rozumiem. Jestem chłopakiem i jestem w ciąży. To nie jest normalne ?!
- Spokojnie, Ale…ty nigdy nic nie zauważyłeś?
- Co miałem zauważyć ? – ze zdziwieniem się we mnie wpatrywałeś, a ja skierowałem wzrok na telewizor. Sprawiłem, że się włączył. Pilot leżał na stoliku obok telewizora, wyciągnąłem rękę i zacisnąłem powieki. Pilot lekko drgnął , po czym szybko znalazł się w moim reku. Czułem twój strach i słyszałem odgłos przełykanej przez ciebie śliny.
- Kiedyś mogłem słyszeć twoje myśli, ale od niedawna nie mogę… Nie wiem co się stało. Próbuję się skupić na twoim umyślę i wtedy czuję dziwny ból głowy, ale mojej, tak jakby coś nie pozwalało mi do niej wejść .- Spojrzałem na ciebie, a ty trząsłeś się ze strachu – Nie bój się . Nic ci nie zrobię.
- Ty, nie… ale to ? – wskazałeś palcem na coś za mną. Obejrzałem się za siebie i dostrzegłem kobietę w długiej białej sukni, z jasną jak mąka skórą, rozpuszczonymi, nieogarniętymi włosami i czerwoną szminką na ustach.
- O.. cześć mamo. To jest Donghae, ten chłopak , o którym ci opowiadałem. Hae to jest moja mama, nie musisz się jej bać, też ci nic nie zrobi. Nie zabija ludzi, którzy coś dla mnie znaczą.
- Nie miałeś wyrażać swoich uczuć – obok mamy pojawiła się moja siostra i poszła do swojego pokoju, nie otwierając drzwi. Mam nadzieję, że tata się nie zjawi, bo to już zupełnie przestraszy Donghae. Mama zbliżyła się do niego i dotknęła delikatnie jego policzka.
- A więc ty narodzisz dziecko, które będzie silne i pewne siebie. Będzie to wnuk mój, a moc jego będzie potężna. Narodzi się w bólach, jak i rodzili się jego ojciec i matka. To pierwsze wasze dziecko, z każdym kolejnym pójdzie łatwiej. Bądź czujny, bo niedługo i ty zyskasz moc. A wtedy wszystko się zmieni – z uśmiechem zbliżyła się do twojego ucha, po czym szepnęła – Twoja moc będzie mieć władzę nad mocą Hyukjae, ale musisz go pokochać całym swoim sercem, a będzie twój na zawsze. – po czym dodała głośno- Niech świat nie ogranicza, to wy o wszystkim decydujecie. Teraz zajmijcie się sobą, a ja przygotuję eliksir na te głupie demony.
- Jakie demony ? – spytałeś przestraszony.
- Demony, które od kilku miesięcy krążą wokół naszego domu i chcą porwać wasze maleństwo i zmienić w złego. Ale bez obaw wystarczy tylko nieduża ilość mojego cudownego eliksiru i wszystko będzie w porządku. No, już muszę iść.- opuściła pomieszczenie, a ja cię przytuliłem. Czułem, że tego właśnie potrzebowałeś.
- Twoja rodzina jest straszna
- Wiem Donghae, wiem.
- A.. dlaczego macie drzwi skoro nie musicie ich nawet otwierać żeby wejść do pokoju ?
- Oni nie muszą.. ale ja tak..
Minęły kolejne dwa miesiące. Przybierałeś na wadze, mama pozbyła się demonów, a ja przygotowywałem się do roli ojca. Codziennie obserwowałem postępy dzidziusia i uczyłem cię panować nad mocami, chociaż jeszcze ich nie uzyskałeś. Jednak wszystko zmierzało w dobrym kierunku.
W końcu nadszedł ten dzień.
Kilka godzin po narodzinach maleństwa zauważyłem pewnego.. no chyba mężczyznę. Stał z uśmiechem na twarzy i wpatrywał się w nasze dziecko. Czy to demon?
Podszedłem do niego, a on nawet nie zareagował. Chwyciłem go z nadgarstek jak najmocniej potrafiłem i spytałem:
- Czego od niego chcesz?
- Ała… to boli. Puść mnie.
- Nie. Kim jesteś?!
- Puść mnie Hyukjae, proszę. – skąd zna moje imię ?! – może porozmawiam, ale nie tutaj tylko w miejscu, gdzie nikt nas nie będzie słyszeć ?
Poszliśmy do jakiegoś ciasnego pomieszczenia i naprawdę rozzłoszczony spytałem:
- Kim jesteś, czego chcesz i skąd mnie znasz ?!
- Spokojnie. Nazywam się Sungmin i jestem duchem światła, będę opiekunem waszego dziecka, a nic mu się nie stanie. Obserwuję waszą rodzinę od wielu lat.
- To ile ty masz lat ? Wyglądasz na góra dwadzieścia parę.
- No a w rzeczywistości mam nieco więcej, a dokładnie 423 w tym roku – uśmiechnął się pogodnie i tym samym sprawił, że wiedziałem, iż nie jest zły.
Od tej pory żyjemy w trójkę, a maleństwo jest pod ochroną swojego opiekuna.
Fajnie się zaczyna! :D
OdpowiedzUsuńOgólnie jest to one-shot, ale myślałam już o drugiej części.. znaczy tak jakby o dalszych losach. ^_^
UsuńAha, nie to co u mnie, nie?
Usuńhehe
dokładnie :D ja wole krótkie pisać, lepiej mi wychodzą.
Usuń