wtorek, 11 grudnia 2012

[one-shot] Skype




TYTUŁ: Skype
GATUNEK: AU
BOHATEROWIE: Zico & U-kwon
OSTRZEŻENIA: brak
Za ewentualne błędy przepraszam. 



Do końca życia nie zapomnę tego dnia, w którym mnie uratowałeś.
Mieliśmy wtedy po szesnaście lat i byliśmy dla siebie najlepszymi przyjaciółmi. Jak zwykle po południu odrabialiśmy razem lekcje czasem ty przychodziłeś do mnie, a czasem ja do ciebie, jednak kiedy nie mieliśmy takiej możliwości to robiliśmy to przez skype.  Właśnie wtedy tak było. Rozmawialiśmy, śmieliśmy się i niechętnie odrabialiśmy zadania domowe. Po pewnym czasie coś usłyszałem i zaniepokoiło mnie to. Poprosiłem żebyś poczekał, a sam chciałem sprawdzi co sie dzieje. Podszedłem do drzwi i już miałem je otworzyć, gdy ktoś mnie uprzedził.
Był to wysoki ciemnowłosy mężczyzna z lekkim zarostem na twarzy. Nie miałem pojęcia kto to jest. Popchnął mnie na podłogę i wymierzył do mnie z broni. Całe moje krótkie życie przeleciało mi przed oczyma... Nakazał abym zebrał wszystkie wartościowe rzeczy w domu i schował do jego torby. Wiedziałem, że jeśli tego nie zrobię to on mnie po prostu zabije. Chociaż w niejednym filmie (oglądanym z tobą) złodziej i tak zabijał takiego człowieka. Już miałem się podnosić kiedy w drzwiach od mojego pokoju pojawiłeś się ty i z całej siły uderzyłeś go kijem bejsbolowym w głowę. Zawsze mi powtarzałeś, że kiedyś się przyda. Mężczyzna upadł, a ty chwyciłeś mnie za rękę i zbiegliśmy szybko na dół. Szepnąłem ci do ucha, że mam szczęście bo mieszkasz blisko.
Weszliśmy do pokoju, a tam leżała moja mama. Była nie przytomna i miała wyraźny ślad od uderzenia. Momentalnie przy niej przykucnąłem. Nawet nie wiem kiedy zjawiła się policja i pogotowie, ale byłem ci bardzo wdzięczny,bo wiedziałem że to dzięki tobie.

Kiedy policjanci zabierali tego złodzieja, krzyczał, że nic mu nie udowodnimy, ale ty byłeś od niego mądrzejszy . Nie wyłączyłeś kamerki i wszystko sie nagrało. Sam bym na to nie wpadł. To ty myślałeś za mnie Zico.

To były wspaniałe czasy, szkoda że nie możemy do nich wrócić. Tak bardzo cię kochałem i nie miałem żadnych ograniczeń, bo dawałeś się kochać. Chociaż nic o tym nie wiedziałeś.

^ ^ ^

Dziś nasze rozmowy wyglądają zupełnie inaczej, bo nie ma ich prawie w ogóle, a jeśli są to ewentualnie przez skype i na błahe tematy... Gadamy bardzo rzadko, czasem nawet nie raz na tydzień... Mieszkasz w Stanach ze swoją żoną. Twój koreański jest coraz słabszy, a twoja kobieta spodziewa się dziecka.
Jak się wali... to wszystko...

Jestem sam z moimi problemami. Cierpię, bo cię kocham  ty tego nie odwzajemniasz.
Przypominam sobie twoje słowa.. " Kocham cie jak brata" ... tylko że jest mały problem, bo ja nie chciałem i nie chcę być tylko twoim bratem...

Siedzę teraz w jakimś pieprzonym barze i słyszę taką głupią piosnkę, która ani w najmniejszym stopniu nie odzwierciedla mojego życia...

„ Szczęście jest tak bardzo blisko,
 jeśli tego chcesz.
 Marzeniami zbuduj przyszłość,
 swój własny los."

Moje szczęście jest bardzo daleko i cały czas przede mną ucieka.
Marzyłem o tobie i ni zbudowałem swojej przyszłości..
Zniszczyłem ją…

4 komentarze: